środa, 27 listopada 2013

Rozdział czwarty

     Minął aż miesiąc, mimo że ¾ rozdziału miałam gotowe na 3 XI. Czemu? Powiedzmy, że pisarstwo jest dla mnie cholernie ważne, w tych sprawach jestem perfekcjonistką. Wciąż nie jestem na tyle doświadczona, by oddać to, co siedzi w mojej głowie, tak dobrze jak bym chciała. No więc stąd zwykle te opóźnienia – przeskakuję po linijkach w poczuciu, że coś jest niedokończone. Pewnie nie wszedłby i dzisiaj, gdybym nie stwierdziła w końcu, że to ja mam coś na bani :3 Jeśli zdołam się utrzymać w tym przekonaniu, rozdziały będą wchodzić raz na tydzień zamiast raz na miesiąc.
Czwórka powinna być dwukrotnie dłuższa, ale nie spodziewałam się technicznych przeszkód, które w sumie u moich rodzicach są do przewidzenia, ale mówi się trudno. Wybaczcie mi, jeżeli będzie wam doskwierać krótkość :<
Na następne rewelacje planuję wprowadzić do kanonu narratorów m.in. Angie :>
Liczę na wasze komentarze, opinie obu rodzajów – pochwały nobilitują podwójnie, uwagi uczą pokory. Z góry dziena!


Miłego czytania!

Rozdział czwarty

Wierzchołek góry lodowej


    León